Reggaemani i wszelkiej maści rastuchy mają w Warszawie coraz lepiej. Nowy soundsystem jakiego dorobiła się tutejsza scena reggae sprawia że tłuką się szklanki, obrazy spadają ze ścian, a w uszach piszczy przez kilka następnych dni. Warszawie do bycia reggaetown na miarę Londynu jeszcze tragicznie sporo brakuje, ale jesteśmy na dobrej drodze.
Nie tak dawno swą premierę w Dobrej Karmie miał Roots Revival Sound System- pierwszy polski sound system z prawdziwego zdarzenia - taki jak te na Jamajcie czy w Wielkiej Brytanii. Ich dzieło życia to zestaw własnoręcznie robionych głośników o mocy 7 tysięcy watów. Dzięki niemu można nie tylko usyszeć, ale i dosłownie poczuć muzykę. Do zżerającej tyle prądu co mała elektrownia i ważącej 19 ton sterty głośników, wzmacniaczy i kabli o nazwie Valve Soundsysystem naszym rodzimym dred-cieślom jeszcze daleko, ale z pewnością dokonali przełomowego kroku na drodze do budzenia przestrachu u panów z miejskiej elektrowni.
Jesli się wybierasz na taki soundsystem to zabierz ze sobą korki do uszu- są naprawdę przydatne. Pod wrażeniem bezkompromisowo głębokich basów kilka razy moje napoje dostały nóg i wzorem lemingów zdecydowały się na skok ze stołu w przepaść. Jak na razie, soundsystem służy głównie miłośnikom dubu i poowoolllneegooo roots-reggae, odbyły się dotychczas naprawdę nieliczne imprezy z tymże sprzętem w roli głównej. Główne filary tej inicjatywy to Jaszol i Rootskontrolla, warszawscy dub-masterzy chcący tutaj promować najlepsze londyńskie i jamajskie brzmienia głębokiego basu.